Koniecznie chciałam go zobaczyć. Szkoda, że miałam okazję dopiero teraz, bo jeszcze dziewięć lat temu był jedynym w Kostaryce czynnym wulkanem ziejącym lawą. Jego zboczami płynęły czerwono-pomarańczowe strugi lawy, dając okazję do robienia spektakularnych zdjęć nocnych (zdjęcia z erupcji zobacz tu). Dziś wypuszcza tylko nieśmiało smugę dymu, która miesza się z obłokami chmur, zazwyczaj gromadzącymi się popołudniami u wierzchołka na wysokości 1633 m n.p.m. Nic to w porównaniu do indonezyjskiego wulkanu Bromo, który dymi naprawdę porządnie, psując powietrze zapachem siarki.
Arenal jest najmłodszym i najbardziej aktywnym wulkanem w Kostaryce. Pierwszy raz wybuchł zaledwie 7 tysięcy lat temu (bo cóż to jest w historii Ziemi), a jego ostatnia większa erupcja w 1968 roku (po 400 latach uśpienia) kosztowała życie 87 osób i zniszczyła trzy wioski.
Przenieś się wprost pod wulkan podczas 3-minutowego filmu:
W latach 90-tych XX wieku utworzono Park Narodowy Wulkanu Arenal, który jest obecnie jednym z najbardziej pożądanych kierunków zwiedzania Kostaryki. Możliwości bliższego zaprzyjaźnienia się z Arenalem jest wiele, ale odradza się turystom zbaczanie z wyznaczonych ścieżek, ponieważ teren nie jest stabilny i mogą pojawić się osuwiska.
Wybaczcie, że zamieszczam tyle zdjęć jednego wulkanu, ale dla mnie jest on zachwycający i trudno było się powstrzymać przed robieniem kolejnych ujęć, a skoro zdjęcia już są, to szkoda, żeby tylko zapełniały dysk komputera.
A z wykonanego smartfonem zdjęcia poniżej jestem wyjątkowo dumna. Jak Wam się podoba?
Tak kombinowaliśmy, tak kombinowaliśmy, aż wybraliśmy, niestety, jak się okazało, jedno z gorszych rozwiązań. Namówili nas na Ecological Park Arenal (nie mylić z Natura Ecological Park), który miał tę zaletę, że był położony tylko około 2 kilometrów od miejsca naszego noclegu. Jeśli chodzi o nocleg w Arenal Bungalows, to trzeba przyznać, że mam się udał – w zasadzie mogliśmy się nie ruszać z łóżka i cały dzień podziwiać Arenal przez ogromne okno.
My jednak chcieliśmy podejść jak najbliżej wierzchołka, wyruszyliśmy więc do ww. parku, w którym obiecano wędrówki 6 trasami pod wulkan oraz, jakże kuszącą, możliwość kąpieli w jeziorze. Zastrzygliśmy uszami, gdy w temperaturze ponad 30 stopni nasz informator z pobliskiej informacji turystycznej wspomniał o jeziorku. Tym większy był nasz zawód, gdy brzeg okazał się stromy, dno kamieniste, a jedynym sposobem znalezienia się w wodzie było uczepienie się liny i rzucenie w odmęty wody. Gorzej z wyjściem, którego w tych warunkach w ogóle sobie nie wyobrażam. Ponoć miejscowi jakoś sobie radzą, ale my woleliśmy nie ryzykować.
Zamiast 6 ścieżek do dyspozycji były 4, w tym jedna do jazdy konnej. W tej sytuacji 15-dolarową opłatę za bilet wstępu uznaliśmy za wygórowaną. Jednak trzeba przyznać, że wędrówka ścieżką wzdłuż jeziora w gęstej, wilgotnej dżungli i wyjście w kulminacyjnym momencie na stok wulkanu (Arenal Lava Fields) pokryty ogromnymi głazami z magmy, zastygłej może 10 lat temu - to było coś. Widoki przepyszne.
Z daleka błyszczały wody sztucznego jeziora Arenal, które ma długość 30 km i powierzchnię 85,5 km2. W 1979 r. stworzono tu zaporę wodną, która dostarcza prawie 12% całkowitej energii elektrycznej Kostaryki. Aby dotrzeć do wulkanu objeżdża się ten największy w Kostaryce sztuczny zbiornik wodny, gdzie panują świetne warunki do nauki windsurfingu.
Wychodząc z parku nie mogliśmy sobie odmówić, aby ponarzekać trochę bileterowi i przewodnikowi. Wspomnieliśmy, że użytkownicy Trip Advisor dowiedzą się, o różnicach między obietnicami a rzeczywistością. Panowie chyba się trochę wystraszyli i zaproponowali darmowy wstęp do ośrodka Montaña De Fuego Resort & Spa z własnymi basenami termalnymi.
Oj, tak, tu panowała atmosfera czystego relaksu, podrasowana niesamowitymi drinkami w ofercie happy hours. Jakież one były pyszne! Szybko zapomnieliśmy o niedoszłej kąpieli na terenie parku. Na dodatek miejsce było położone kilkaset metrów od naszego bungalowu w stronę miejscowości La Fortuna. W połowie drogi czekała jeszcze jedna atrakcja – może nawet najlepszy posiłek w Kostaryce – półmisek grillowanych mięs dla czworga (29 900 colonów) w Parrilla de Doña Flor nieopodal hotelu Lavas Tacotel. Uczta dla oka i podniebienia, a jeszcze przy przemiłej obsłudze. Polecam z całego serca.
A teraz trochę informacji praktycznych.
Śmiać mi się chce, gdyż właśnie odkryłam, że nasz ośrodek hotelowy Arenal Bungalows znajduje się w linii prostej zaledwie 19,9 km od Santa Elena Cloud Forest Reserve, skąd dojazd zajął nam razem ponad 7 godzin. A to dobre: wyjechaliśmy o siódmej rano autobusem do Tilcaran za 1300 colonów. Najpierw autobus wiózł nas ubitą, niewyasfaltowaną drogą przez górzyste tereny, wzbijając przy okazji tumany białego kurzu. Potem spędziliśmy kilka godzin włócząc się do 12:00 po Tilcaran, kiedy to kolejny autobus w kierunku La Fortuna obwiózł nas niemal dookoła jeziora Arenal. Podróż długa, ale warta grzechu.
Dawno nie miałam okazji podziwiać tak pięknej trasy. Pod względem krajobrazowym był to jeden z najpiękniejszych przejazdów w moim życiu.
Wysiedliśmy tuż przy Arenal Bungalows (Calle 142, La Fortuna, Alajuela, Costa Rica), 9 km na zachód od centrum La Fortuny, największego ośrodka turystycznego w okolicy. Mieliśmy do dyspozycji nieskazitelnie czysty bungalow, znajdujący się na pięknie zagospodarowanym terenie, gdzie czujesz się jak w zaczarowanym ogrodzie. I ten widok z okna na Arenal – bezcenne. Ca ja mówię – za 150$ za 2 noce dla 4 osób.
Przybywając w te okolice, większość zastanawia się, jakby tu się wykąpać za darmo w źródłach termalnych? Można znaleźć kilka opisów na blogach podróżniczych. Kierując się właśnie jednym z nich (niestety nie pamiętam z którego blogu) bez problemu trafiliśmy na miejsce. Otóż idąc/jadąc na zachód od La Fortuna, dociera się do hotelu TABACON HOT SPRINGS. Trzeba przejść dalej drogą mijając parkingi po obu stronach jezdni. Dochodzi się do żółtego szlabanu, za którym trzeba zejść betonową drogą w dół do mostu pod drogą. Można zostać po prawej stronie, lub przejść rzeką na lewo pod mostem. Po obu stronach pośród dzikiej przyrody znajdują się naturalne „baseny” z gorącą wodą spod wulkanu. Można skorzystać również z płatnej opcji kąpieli w termalnych źródłach w hotelach lub ośrodkach spa (np. Baldi Termae), trzeba jednak przygotować się na wydatek 25$-70$ od osoby.
Czas nas gonił, więc nie zdążyliśmy skorzystać z wielu miejscowych atrakcji turystycznych takich, jak:
· przejazd kolejką górską
· kąpiel pod wodospadem Catarata, ok. 6 km od La Fortuna (ok. 15$)
· wycieczka, ponoć dość wyczerpująca, lecz bardzo ciekawa, na sąsiedni krater wypełniony wodą Laguny Cerro Chato na terenie prywatnym
· wycieczki po szlakach Parku Narodowego Wulkanu
· pływanie łódką po jeziorze Arenal
· zip-line, czyli tzw. tyrolki za ok. 50$ można przemieszczać się nimi miedzy wzniesieniami wśród koron bujnych drzew tropikalnego lasu
· wędrówka wiszącymi mostami w Mistico Arenal Hanging Bridges Park.
Jeśli fascynują Cię wulkany, to zapraszam obejrzenia tych, które podziwiałam:
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia, filmy i teksty są naszą własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie bez pisemnej zgody twórców jest zabronione.