Kolejki ustawiają się do Mauzoleum Ho Chi Minha, aby zobaczyć zabalsamowane przez radzieckich specjalistów w 1975 r. zwłoki dyktatora, pilnowane przez żołnierzy w nieskazitelnie białych mundurach i takiż samych butach. W zamyśle architektów budynek miał być wzorowany na Mauzoleum Lenina, a dodatkowo przypominać kwiat lotosu. W pobliżu tego, jakże ważnego dla Wietnamczyków obiektu znajduje się muzeum i dawna rezydencja Ho Chi Minha, który był synem konfucjańskiego uczonego, wykształconym i przygotowanym do zawodu nauczyciela.
W wieku 21 lat wyruszył w kilkuletnią podróż po świecie (odwiedził m. in. Francją, Stany Zjednoczone, Anglię, Rosję i Chiny). Był przeciwnikiem kolonializmu oraz dążył do niepodległości Wietnamu, a po jego podziale na część północną i południową - do zjednoczenia kraju. W historii zapisał się również tym, że był wyjątkowo brutalny. Wobec Wietnamczyków posądzonych o współpracę z Amerykanami stosował wypróbowane metody większości innych dyktatorów: terror, morderstwa i reedukację.
Odpuściliśmy sobie oglądanie nieboszczyka, zwłaszcza, że chętnych był cały tłum - ustawieni w kilkusetmetrowej kolejce czekali na spotkanie z legendą współczesnego Wietnamu.
Szkoci mają swojego potwora z Loch Ness, a Wietnamczycy legendarnego żółwia w jeziorze Hoan Kiem w samym centrum Hanoi, z tą różnicą, że wietnamski żółw istnieje, a potwora z Loch Ness nikt nie wiedział. Jest ponoć długi na dwa metry i waży ponad 250 kilogramów. Według naukowców na świecie żyją obecnie 4 żółwie takich rozmiarów. Wietnamczycy wierzą, że ich gad jest ponad 100-letnim wcieleniem żółwia, który w średniowieczu wyłonił się z jeziora i wręczył generałowi Le Loi miecz, aby ten dzięki jego magicznej mocy mógł wygnać okupujących wówczas Wietnam Chińczyków. Rzecz miała miejsce w XV wieku, a dzielny generał, odniósłszy sukces dzięki czarom, ogłosił się cesarzem. Jednak na żądanie boskiego żółwia, Le Loi musiał zwrócić miecz, aby w kraju na zawsze zapanował pokój. Ku pamięci tego zdarzenia jezioro nazwano Hoan Kiem, czyli Jezioro Zwróconego Miecza. Jest ono ulubionym miejscem spacerów mieszkańców Hanoi. Podczas święta Tet - wietnamskiego Nowego Roku, który przypada zazwyczaj na przełom stycznia i lutego nad jeziorem odbywają się spektakularne pokazy fajerwerków, a Wietnamczycy proszą żółwia o szczęście na całe życie.
My w listopadowy wieczór weszliśmy w bajkowy klimat za sprawą nastrojowego oświetlenia jeziora. Ludzie ćwiczyli Taj chi, czy może coś innego, medytowali, spacerowali, lub po prostu siedzieli na ławeczkach zatopieni w swoich myślach – cudowna atmosfera, z dala od szalonego zgiełku ulic.
O szkole przechodzenia przez ulice w Hanoi czy w Sajgonie, już pisałam. Sporym wyczynem było dla nas opanowanie strachu przed napierającym ze wszystkich stron skuterów, rowerów i innych pojazdów przy głośnych dźwiękach klaksonów.
Czujesz się jak w oku cyklonu. Filmik pokazujący ten harmider – zobacz. Po czasie nauczyliśmy się manewrować między wszystkimi uczestnikami ruchu i choć nie była to dla nas przysłowiowa bułka z masłem, przywykliśmy, ale dreszczyk emocji pozostał.
Hanoi liczy około 7,8 mln mieszkańców na powierzchni o 2/3 większej niż Warszawa, więc możecie sobie wyobrazić zagęszczenie. Jest miastem głośnym i dość chaotycznym. Trzeba się z nim oswoić i zaakceptować duuuże różnice kulturowe. Inaczej pierwszym odruchem jest ucieczka. Można jednak znaleźć nieco spokojniejsze, acz ciągle tętniące życiem, uliczki w zabytkowej części miasta, pełne starych domów, sklepików i kawiarenek. Stara dzielnica, ciągnąca się wzdłuż Rzeki Czerwonej to dobre miejsce na mrożoną kawę. Do specjalnie parzonej wietnamskiej kawy, której ziarna palone są z dodatkiem masła, co nadaje jej niepowtarzalny czekoladowy posmak, dodawane są kostki lodu i skondensowane mleko. W upalne dni, wspaniale orzeźwia. W Starej dzielnicy, zwanej też Dzielnicą 36 ulic, od XIII w. osiedlali się rzemieślnicy, w ten sposób, że każda ulica miała swoją konkretną specjalizację: wyroby z laki, naczynia, papier, jedwab, narzędzia itp. Ten układ jest częściowo aktualny do dziś.
Skoro mowa o zabytkach, to najwyższa pora wspomnieć o jednej z największych atrakcji Hanoi wspaniałej Świątyni Literatury, wniesionej w 1070 roku, na cześć chińskiego filozofa Konfucjusza. Tu przenieśliśmy się jakby winny wymiar - zobacz film. Pięć dziedzińców symbolizujących pięć aspektów natury: wodę, ogień, metal, drewno i ziemię. W 1076 roku założono w tym miejscu pierwszy w Wietnamie uniwersytet, gdzie przez całe wieki kształcono urzędników państwowych. A łatwo nie było - uczelnię kończyli tylko najzdolniejsi. Ostatecznie tytuł doktora uzyskało tysiąc osób, których nazwiska zostały wyryte na kamiennych stelach. Do dziś zachowały się 82 kamienne tablice.
Tak to z objęć nauki przez duże „N” wyruszyliśmy do jednego z najbardziej charakterystycznych cudów natury, z którym kojarzy się Wietnam – Zatoki Ha Long, ale o tym w innym artykule.
Więcej o Wietnamie ogólnie
lub też nasze inne wietnamskie destynacje:
|
|
|
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia, filmy i teksty są naszą własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie bez pisemnej zgody twórców jest zabronione.