Naszą wycieczkę po wibrującym mieście Mandalay, położonym nad jedną z najbardziej spektakularnych rzek na świecie Irawadi, rozpoczynamy od spaceru wokół Pałacu Królewskiego. Przyglądamy się 8-metrowym murom fortecy, otoczonym fosą, za którymi stoją budynki królewskiego miasta, przypominającego miniaturowe Zakazane Miasto w Pekinie.
Ściany twierdzy są bardzo długie, według niektórych źródeł, każda z nich może mieć nawet do 4 km długości. Rzeczywiście, przejście tylko wzdłuż jednej ze osi muru dłuży się bardzo, a zmęczenie daje nam się we znaki. W końcu, aby tu dotrzeć z Hpa An na południu Myanmaru spędziliśmy całą noc w autobusie. Na szczęście przejazd był komfortowy, dostaliśmy nawet koce do przykrycia, ponieważ kierowcy w Birmie, jak w wielu krajach Azji i Ameryki Południowej, mają wielkie upodobanie do klimatyzacji rozkręconej na maksa.
W końcu, kompletnie bez formy, dochodzimy do drugiej ściany muru, a to dopiero początek zwiedzania Mandalay. Pogoda nie pomaga – z nieba leje się nie tylko żar, lecz także chwilowy rzęsisty deszcz, który jednak oczyszcza powietrze i nieco nas orzeźwia. Mury twierdzy prezentują się wspaniale na tle błękitnego nieba umajonego białymi obłokami.
Po przeczytaniu opisu w przewodniku uznaliśmy, że pominiemy zwiedzanie pustych pomieszczeń i gołych ścian Pałacu Królewskiego, odbudowanego w latach 90-tych XX wieku, po tym, jak uległy zniszczeniu w pożarze wywołanym bombardowaniem Japończyków podczas II wojny światowej. Kompleks budowli z drewna tekowego był rezydencją birmańskich władców Mindona (założyciela miasta) i jego syna Thibaw, który był ostatnim królem Birmy. Około 1885 roku, w czasie trzeciej wojny angielsko-birmańskiej, Brytyjczycy zniszczyli wiele obiektów pierwotnej zabudowy, aby stworzyć tu wielki plac na parady wojskowe. Pozostałe budynki przekształcili w siedzibę gubernatora i klub.
W prawdzie kierujemy się na słynne Wzgórze Mandalaj, ale nie możemy darować sobie obejrzenia przynajmniej dwóch ciekawych świątyń, które mijamy po drodze. Pierwsza z nich to pagoda "Wielkiego Marmurowego Posągu", czyli Kyauktawgyi Paya, której budowę rozpoczął w 1853 r. król Mindon. Podobno przez 13 dni ponad 10 000 mężczyzn transportowało z kamieniołomu Sagyin (12 mil na północ od Mandalay) rzeką Irawadi, a następnie 6 km lądem blok bladozielonego marmuru, z którego potem wyrzeźbiono wielką postać siedzącego Buddy o wadze około 900 ton. Obok niego umieszczono jeszcze 20 mniejszych posągów z wizerunkami uczniów Buddy.
Druga świątynia jest jedyna w swoim rodzaju na świecie. Kompleks świątynno-klasztorny Kuthodaw Paya z 1857 r. nie dość, że przepiękny, to jeszcze arcyciekawy, bowiem składa się z ponad 700 bieluteńkich stup, z których każda kryje w swoim wnętrzu marmurowe tablice
z tekstem zapisanym alfabetem birmańskim.
Zakładając, że znasz język pali, będziesz potrzebować jakieś pół roku, aby przeczytać wszystkich zapisane tu sentencje buddyjskie. 729 tablic – jesteśmy na wdechu - oglądamy największą księgę świata. Gdy w 1900 roku przeniesiono teksty na papier, wydrukowano 38 tomów, każdy po 400 stron. Imponujące!
Odzyskaliśmy nieco sił, ale nie na tyle, by wdrapać się na wzgórze Mandalay Hill. Bierzemy więc taksówkę, by z góry podziwiać panoramę miasta i okolic z rzeką Irawadi na horyzoncie. Naszej uwadze nie może ujść także świątynia na szczycie, której kolumny, wieżyczki i ściany wykładane są tysiącami małych lustereczek.
Na Mandalay Hill przybywają miejscowi i turyści, aby zachwycać się widokami o zachodzie słońca, co też i my uczyniliśmy, uwieczniając ten moment dla Was.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia, filmy i teksty są naszą własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie bez pisemnej zgody twórców jest zabronione.