Miejscowość Nyaung Shwe (na mapie Shwe Nyaung) stanowi bazę wypadową wszelkich wycieczek po Inle. Wbrew oczekiwaniu, że dotarcie do jednej z trzech największych atrakcji turystycznych Myanmaru powinno być bułką z masłem, dostanie się tu nie jest wcale bezproblemowe. Autobusy, pociągi i samoloty nie docierają bezpośrednio do Nyaung Shwe.
Zawsze końcówkę trasy trzeba pokonać taksówką w postaci motorykszy, motoru czy pick-upu. W każdym przypadku zajmuje to niecałą godzinę do półtorej.
Samolotem dolatuje się do lotniska w Heho, pociągiem do miejscowości Shwenyoung, a autokary kończą swoje trasy w Taunggyi (tam, gdzie odbywa się festiwal balonów). Często pasażerowie wysiadają po drodze w Shwenyoung, na skrzyżowaniu dróg, z których jedna wiedzie na południe do Nyaung Shwe. Jeśli mamy wykupiony bilet do Nyaung Shwe, to w Shwenyoung czeka na nas kolejny pojazd na ostatni odcinek trasy.
W hotelach i innych miejscach w miasteczku Nyaung Shwe oraz na nabrzeżu bez problemu można wynająć łódkę.
Warto wybrać interesującą opcję poprzedniego dnia, aby następnego ranka wypłynąć jeszcze przed wschodem słońca. Dobrze jest ustalić kolejne punkty programu wycieczki i dostać je spisane, aby mieć jako taką kontrolę. Nam zdarzyło się bowiem, że sternik chcąc przyspieszyć koniec wycieczki, opuścił obiecaną wcześniej atrakcję. Na szczęście nasza zgrana szóstka była czujna, więc wyegzekwowaliśmy wszystkie punkty programu.
Warto też upewnić się, że łódź będzie wyposażona w krzesła, gdyż w przeciwnym wypadku trzeba będzie spędzić kilka godzin w bardzo niekomfortowej pozycji.
Niech nikogo nie zmyli wysoka temperatura panująca tu poprzedniego dnia. Zarówno rano, jak i wieczorem na łodzi bywa zimno, więc trzeba pamiętać o ciepłym ubraniu.
Może takie czapki są zbędne (chociaż Birmanki je uwielbiają), ale przyda się krem z filtrem UV, bo jak już słońce wyjrzy, to grzeje niemiłosiernie.
Oprócz warunków atmosferycznych (patrz „Kiedy jechać do Birmy?” na podstronie Myanmar), warto wziąć pod uwagę imprezy, które mogą zainteresować każdego przybysza.
My na przykład wszystko podporządkowaliśmy chęci udziału w trzydniowym festiwalu balonów, które kończy się gigantycznym pokazem fajerwerków. Święto to ma ruchomą datę i odbywa się w czasie pełni księżyca w listopadzie. Imprezy towarzyszące, koncerty, stoiska z pysznym jedzeniem ulicznym gromadzą tłumy uczestników. Jednym słowem atmosfera wielkiej fiesty.
Z kolei w końcu września i na początku października obchodzone jest święto Phaung Daw Oo Paya. Cztery święte postaci Buddy ze świątyni o tej samej nazwie są przewożone pozłacaną łodzią w kształcie hintha – legendarnego złotego łabędzia - od pagody do pagody (a pamiętamy, że jest ich sporo na jeziorze Inle). Ten rytuał trwa 18 dni i towarzyszą mu wyścigi łodzi napędzanych wiosłami wprawianymi w ruch nogą.
Opłata 12 500 MMK (kyatów) na osobę za wjazd do strefy turystycznej jeziora Inle pobierana jest bardzo sprytnie, jeszcze w autobusie. Ponieważ transport prywatny w Birmie niemal nie istnieje, system działa dość sprawnie i jest szczelny.
Za wynajęcie łodzi na całodzienny rejs po jeziorze Inle zapłaciliśmy 16 000 MMK (za dwie osoby, a płynęliśmy w szóstkę). Za 2-3 godzinny rejs na zachód słońca płaciliśmy 3000 MMK od osoby.
Mieszkaliśmy w świetnie położonym tuż nad kanałem prowadzącym nad jezioro Inle hotelu Inle Star Hotel - 35 $ za pokój dwuosobowy (całkiem sympatyczny) ze śniadaniem (bez fajerwarków). Trochę uciążliwy był warkot silników przepływających łodzi, ale po zamknięciu okna dało się zasnąć.
Na zdjęciu nasz hotel, którego dużym atutem był taras na ostatniej kondygnacji budynku, z którego rozpościera się wspaniały widok.
W okresie obchodów święta balonów (z fajerwerkami) trzeba się liczyć z tłokiem na jeziorze i w hotelach oraz nieco wyższymi cenami usług. Za dojazd z hotelu do Taunggyi na święto balonów zapłaciliśmy 12 000 MMK od osoby i jechaliśmy półtorej godziny.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia, filmy i teksty są naszą własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie bez pisemnej zgody twórców jest zabronione.