Brrr… Jakże tu było zimno i wietrznie, jak w krainie Królowej Śniegu. Wiele kilometrów jechaliśmy jeepem po bezdrożach, jakbyśmy sunęli saniami po śniegu.
Salar de Uyuni, jak dla mnie, to największa atrakcja Boliwii.
Niegościnna, ale zachwycająca kraina, gdzie dominuje oślepiająca biel salin i ostry błękit nieba. Można jechać 160 km płaską powierzchnią bez dróg, podziwiając iście księżycowy krajobraz.
W czasie boliwijskiej zimy sól jest wyschnięta i spękana, tworząca zaskakujące geometryczne wzory, z kolei podczas lata wszystko jest pokryte cienką taflą wody.
Pustynia solna położona jest na dużej wysokości 3656 m n.p.m., więc mimo niskich temperatur, słońce operuje na tyle mocno, że istnieje spore ryzyko poparzeń słonecznych.
Wyruszając z miasteczka o nazwie Uyuni, najpierw trafia się na Cmentarzystko Lokomotyw, z których jedna przeżyła napad dwóch legend Dzikiego Zachodu Buth Casidy’ego i Sundance Kid’a.
Po około 80 km dociera się na wyspę Incahuasi porośniętą 1200-letnimi kaktusami, które mają nawet po 12 metrów wysokości.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia, filmy i teksty są naszą własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie bez pisemnej zgody twórców jest zabronione.